"Dopóki żyje na świecie choćby jeden człowiek, który nie zna Jezusa Chrystusa nie wolno Ci spocząć" bł. Franciszek od Krzyża, Założyciel Salwatorianów

niedziela

XVIII NIEDZIELA ZWYKŁA

Misja Jezusa polega na tym, że przychodzi On jako nasz brat, aby podzielić się z nami dziedzictwem Ojca.

„Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem”. To, co przynosi Jezus ludziom, jest nieskończenie więcej warte niż majątek liczony w pieniądzach. W oryginalnym tekście biblijnym występuje słowo kleronomia – oznaczające nie tylko spadek materialny, ale także dziedzictwo. To słowo pojawia się w tekstach Nowego Testamentu tam, gdzie mowa jest o wartościach duchowych. Misja Jezusa polega na tym, że przychodzi On jako nasz brat, aby podzielić się z nami dziedzictwem Ojca. Święty Paweł prosi Boga, aby dał nam „światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych (Ef 1,18)”. Nasz problem polega na tym, że nie widzimy, jak bardzo jesteśmy bogaci dzięki Chrystusowi. Walczymy o dziedzictwo materialne, nie dostrzegamy prawdziwego bogactwa, które chce ofiarować nam Pan.



  

XVII NIEDZIELA ZWYKŁA

Chrystus Pan czyni nas swoimi braćmi i siostrami. W Nim i z Nim dzięki Jego łasce stajemy się synami i córkami Ojca w niebie.
 „Panie, naucz nas modlić się”. Śmiem twierdzić, że każdy z nas podpisze się pod tą prośbą. Nie umiemy się modlić. Raz po raz nachodzą nas wątpliwości, czy nasza modlitwa jest godna, dobra, sensowna. Prośba o lekcję modlitwy pojawia się w Ewangelii Łukasza zaraz po scenie z Marią i Martą (czytaną zeszłej niedzieli). To jakby ciąg dalszy rozmowy Marty z Jezusem. Równie dobrze to przepracowana Marta mogłaby pytać Pana: „Skoro mówisz mi, że mam naśladować Marię, to naucz mnie modlić się, pomóż mi, bo sama nie potrafię”. Nie musimy się wstydzić tego, że nie umiemy się modlić, ale powinniśmy się wstydzić, jeśli rezygnujemy z chwil poświęconych tylko Bogu.
„Ojcze”. To cudowne, że możemy się tak zwracać do Boga. Jeden z biblistów zauważył, że w tym jednym słowie mieści się cała historia zbawienia. Ojcostwo Boga ma dwa wymiary. Pierwszy – Bóg jest naszym Ojcem jako stwórca, jako dawca naszego życia. Jesteśmy stworzeni na „Jego obraz i podobieństwo”. Drugi wymiar wiąże się z Jezusem. Tylko On jest Synem Boga we właściwym tego słowa znaczeniu. Ale Chrystus Pan czyni nas swoimi braćmi i siostrami. W Nim i z Nim dzięki Jego łasce stajemy się synami i córkami Ojca w niebie. Kiedy mówimy do Boga „Ojcze!”, uznajemy swoją zależność od Niego, chcemy być jak dzieci – posłuszni. A zarazem w tym słowie odnajdujemy schronienie, bezpieczeństwo, bo wiemy, że On nas nie zostawi, nie wyrzeknie się. To Jego miłość daje nam siłę, by żyć godnie, szlachetnie. I nie rezygnować.

 

XVII NIEDZIELA ZWYKŁA

Chrystus Pan czyni nas swoimi braćmi i siostrami. W Nim i z Nim dzięki Jego łasce stajemy się synami i córkami Ojca w niebie.
 „Panie, naucz nas modlić się”. Śmiem twierdzić, że każdy z nas podpisze się pod tą prośbą. Nie umiemy się modlić. Raz po raz nachodzą nas wątpliwości, czy nasza modlitwa jest godna, dobra, sensowna. Prośba o lekcję modlitwy pojawia się w Ewangelii Łukasza zaraz po scenie z Marią i Martą (czytaną zeszłej niedzieli). To jakby ciąg dalszy rozmowy Marty z Jezusem. Równie dobrze to przepracowana Marta mogłaby pytać Pana: „Skoro mówisz mi, że mam naśladować Marię, to naucz mnie modlić się, pomóż mi, bo sama nie potrafię”. Nie musimy się wstydzić tego, że nie umiemy się modlić, ale powinniśmy się wstydzić, jeśli rezygnujemy z chwil poświęconych tylko Bogu.
„Ojcze”. To cudowne, że możemy się tak zwracać do Boga. Jeden z biblistów zauważył, że w tym jednym słowie mieści się cała historia zbawienia. Ojcostwo Boga ma dwa wymiary. Pierwszy – Bóg jest naszym Ojcem jako stwórca, jako dawca naszego życia. Jesteśmy stworzeni na „Jego obraz i podobieństwo”. Drugi wymiar wiąże się z Jezusem. Tylko On jest Synem Boga we właściwym tego słowa znaczeniu. Ale Chrystus Pan czyni nas swoimi braćmi i siostrami. W Nim i z Nim dzięki Jego łasce stajemy się synami i córkami Ojca w niebie. Kiedy mówimy do Boga „Ojcze!”, uznajemy swoją zależność od Niego, chcemy być jak dzieci – posłuszni. A zarazem w tym słowie odnajdujemy schronienie, bezpieczeństwo, bo wiemy, że On nas nie zostawi, nie wyrzeknie się. To Jego miłość daje nam siłę, by żyć godnie, szlachetnie. I nie rezygnować.

 

XVI NIEDZIELA ZWYKŁA


Czy słuchamy siebie wzajemnie w rodzinie, w pracy, w Kościele, w naszych polskich sporach?

„Maria, usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa”. To piękny obraz słuchania Boga. Maria siada u nóg Pana, czyli uznaje w Nim nauczyciela, mistrza. Siedzi, czyli nie biega za tysiącem spraw. Zostawia wszystko, aby być tylko z Jezusem, wpatrywać się w Jego twarz, słuchać Jego słów, ofiarować Mu swój czas. Jej postawę przenika głęboki pokój. Warto zastanowić się, kiedy ostatnio przypominałem Marię? Czy słuchamy siebie wzajemnie w rodzinie, w pracy, w Kościele, w naszych polskich sporach? Jeśli nie potrafimy słuchać ludzi, jak usłyszymy Boga?



 

poniedziałek

List o MISJACH ŚWIĘTYCH

Siostry i bracia w Chrystusie Panu

Usłyszeliśmy dziś w Ewangelii słowa Jezusa: „Idźcie! Oto posyłam was jak owce między wilki... Mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże”. Ostatni nakaz Jezusa przed wniebowstąpieniem brzmiał: „Idźcie i czyńcie uczniów ze wszystkich narodów!”. Często słyszymy na kazaniach, w homiliach papieskich i dokumentach Kościoła o konieczności wyjścia na zewnątrz, o tym, że Kościół musi wyjść w stronę człowieka, bo jak naucza Sobór Watykański II: „Człowiek jest drogą Kościoła”. Słyszymy nauczanie kolejnych papieży, którzy mówią o potrzebie ewangelizacji. Papież Franciszek każe nam wprost wychodzić i robić raban! I pewnie wielu z nas kiwało głowami ze zrozumieniem, że owszem, że tak trzeba, że to słuszne. Bo jeśli zostaniemy zamknięci w naszej mentalności, która mówi: „zawsze tak było i było dobrze”, to nasze kościoły za 20 lat będą puste.

niedziela

XV NIEDZIELA ZWYKŁA

Potrzebujemy miłosierdzia ludzkiego i Bożego. Obojętność „dobrych ludzi” może boleć bardziej niż atak zbójców.

„Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców”. Pan Jezus nawiązuje do sytuacji dobrze znanej słuchaczom. Droga z Jerozolimy do Jerycha rzeczywiście prowadzi w dół. Często dochodziło na niej do napadów. Każdy z nas miewa chwile „zjazdu”. Chwile depresji, na które nakładają się często rany zadane przez innych. Bywamy na pół umarli, fizycznie lub duchowo, niezdolni do dalszej drogi. Jesteśmy zdani na pomoc innych. Zwłaszcza w momentach kryzysu. Potrzebujemy miłosierdzia ludzkiego i Bożego. Obojętność „dobrych ludzi” może boleć bardziej niż atak zbójców.
„Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął”. Podobnie uczynił lewita. Kapłan i lewita byli sługami świątyni. Być może wracali ze służby Bożej albo byli w drodze na służbę. Może bali się dotknąć człowieka, który wyglądał jak martwy. Dotknięcie trupa wiązało się z zaciągnięciem nieczystości rytualnej. Może bali się krwi. Krew brudzi. Pan Jezus pewnie nie przypadkiem podał takie przykłady obojętności na człowieka w potrzebie.  


XIV NIEDZIELA ZWYKŁA

„Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu uczniów”. Bibliści zwracają uwagę, że może chodzić także o liczbę 70 uczniów (rozbieżność rękopisów). Można dopatrzyć się w tej liczbie aluzji do fragmentu z Księgi Rodzaju (10,1-32), gdzie wymieniony jest wykaz ludów ziemi. Jest ich właśnie 70. Jezus, posyłając 70 uczniów, kieruje swoją misję na cały świat. Każdy lud na ziemi dostanie swojego ewangelizatora. W historii Kościoła bywało, że u początku ewangelizacji danego narodu stał wybitny świadek Jezusa. I tak np. Irlandia ma św. Patryka, Niemcy św. Bonifacego, Polska św. Wojciecha itd. Oczywiście każde pokolenie potrzebuje na nowo ewangelizacji, aby mogło w wolności wybrać Chrystusa. Jeśli jestem Jego uczniem, to znaczy, że należę także do siedemdziesięciu misjonarzy posłanych do wszystkich ludów ziemi. Jakiś ląd, jakiś człowiek lub jakaś grupa ludzi potrzebuje mojego świadectwa.