„Zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami”.
Warto być czujnym wobec uczucia zazdrości i pokrewnych emocji. Pojawiają się na ogół wtedy, gdy porównujemy się z innymi. Ludzie są różni, i tak być powinno. Sprowadzanie wszystkich do swojej miary prowadzi albo do wynoszenia się nad innych, albo do pogardzania nimi. Także w środowiskach kościelnych nie brakuje zazdrości. Zdarzają się walki podjazdowe między grupami, wspólnotami. Raz po raz pojawiają się spory o to, kto jest wierny jakiemuś charyzmatowi, a kto nie, kto ma prawo nazywać się tak czy inaczej. Skoro Ewangelia opowiada o takich samych tendencjach wśród apostołów, nie panikujmy, nie rozdzierajmy szat. Tacy jesteśmy. Każdy z nas. Walczymy o swoje nawet wtedy, gdy ewangelizujemy. Trzeba tylko widzieć swoją pychę, zazdrość, małość, ciasnotę, zamknięcie itd. Bo tylko widząc jasno swój emocjonalny bałagan, można nad nim zapanować, usłyszeć słowo Jezusa: „Nie zabraniajcie”. Niech cię nie martwi sukces brata, niech Cię nakłania raczej do radości, do wielbienia Boga w nim, niech Cię raduje Kościół, który rośnie mocą Ducha Świętego działającego na tysiące sposobów, często zaskakująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz