„Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców”. Pan Jezus nawiązuje do sytuacji dobrze znanej słuchaczom. Droga z Jerozolimy do Jerycha rzeczywiście prowadzi w dół. Często dochodziło na niej do napadów. Każdy z nas miewa chwile „zjazdu”. Chwile depresji, na które nakładają się często rany zadane przez innych. Bywamy na pół umarli, fizycznie lub duchowo, niezdolni do dalszej drogi. Jesteśmy zdani na pomoc innych. Zwłaszcza w momentach kryzysu. Potrzebujemy miłosierdzia ludzkiego i Bożego. Obojętność „dobrych ludzi” może boleć bardziej niż atak zbójców.
„Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął”. Podobnie uczynił lewita. Kapłan i lewita byli sługami świątyni. Być może wracali ze służby Bożej albo byli w drodze na służbę. Może bali się dotknąć człowieka, który wyglądał jak martwy. Dotknięcie trupa wiązało się z zaciągnięciem nieczystości rytualnej. Może bali się krwi. Krew brudzi. Pan Jezus pewnie nie przypadkiem podał takie przykłady obojętności na człowieka w potrzebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz