Zdarzyło
mi się kiedyś coś takiego. Poszedłem w góry. Był piękny,
wiosenny dzień. Niebo bezchmurne, świeża zieleń drzew. Położyłem
się obok strumyka. Zielony mech, woda szumiąca koło ucha. Leżę.
Patrzę w niebo. Sosny się kiwają nad głową.
I w którymś momencie pomyślałem, że to jest
właśnie raj. Ale jednocześnie dotarła do mnie myśl,
że za chwilę słońce zajdzie, zrobi się zimno, a ja
poczuję głód. I ta chwila zadowolenia skończy się
i przeminie.
A w raju
ten moment nigdy się nie skończy, bo w raju słońce nigdy nie
zajdzie, nigdy się nie zrobi zimno, nigdy nie będziemy głodni.
Wejdę do raju, zrobię „ach!” na wdechu, jak wtedy,
gdy człowiek czymś się zachwyca, i na tym wdechu pojadę
całą wieczność. Zachwyt bez końca! Czytaj dalej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz