„Objawiłeś prostaczkom”. Dosłownie „tym, którzy są jak małe dzieci”.
Małe dziecko wierzy na słowo. Ma zaufanie do rodziców. Zadaje pytania, ale z ciekawości, z chęci poznania, a nie po to, by kwestionować. Jezus wskazuje na relację Ojca i Syna jako na idealny model sytuacji, w której dokonuje się najgłębsze poznanie. Miłość jest tu kluczem. Ona poszerza rozum, pozwala zejść na najgłębszy poziom prawdy. (Miłość, nie zakochanie! Zakochanie często odbiera rozum). Dotyczy to zarówno ludzi, jak i Boga. Dziecko wie, że jego życie pochodzi od rodziców. Uznaje w naturalny sposób ich autorytet. Tylko jeśli uznam siebie za syna lub córkę Ojca w niebie, mam szansę Go poznać. Im więcej będzie we mnie Bożego dziecka, tym lepiej poznam Boga. Mamy dziś z tym spory problem. Sporo w nas buntu, sceptycyzmu, kwestionowania, wątpliwości. Wmawiają nam dzisiejsi „mądrzy i roztropni”, że dojrzałość polega na buntowaniu się, na odrzucaniu wszelkiego „jarzma”, czyli ograniczenia i trudu. Tymczasem największą mądrością jest uznać siebie za dziecko Najwyższego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz