"Dopóki żyje na świecie choćby jeden człowiek, który nie zna Jezusa Chrystusa nie wolno Ci spocząć" bł. Franciszek od Krzyża, Założyciel Salwatorianów

niedziela

NIEDZIELA ŚWIĘTEJ RODZINY

Mamy do czynienia ze stylem niezwykle uroczystym, podniosłym.
Niby nic wielkiego, gdzieś w zapadłej dziurze rodzi się dziecko. A jednak dzieje się coś wyjątkowego w skali całej historii świata. Ewangelista Jan przerzuca most między początkiem świata a tajemnicą wcielenia Boga. To samo Słowo, które stworzyło świat, jest zarazem Słowem, które staje się człowiekiem. Słowo (gr. Logos) jest innym imieniem Syna Bożego, kryje w sobie tajemnicę wyjścia miłości Bożej poza Trójcę, wylania się tej miłości. Z niej powstał świat i człowiek. Ta sama miłość przychodzi, by uratować człowieka z nieszczęścia grzechu. Patrząc na bezbronne Niemowlę Jezus, możemy zobaczyć miłość, z której powstał świat. Jan ukazuje Boże narodzenie z perspektywy nieba, pokazuje Boga, który schodzi do nas, przyjmuje wszelkie ograniczenia ludzkiej natury (ciało, czasowość, podatność na choroby, na śmierć itd.). Po to, by z nami się spotkać, aby zamieszkać między nami, ukochać.

 
 
 

niedziela

IV NIEDZIELA ADWENTU

Przez cały Adwent powtarzały się słowa, że Pan nadchodzi i jest coraz bliżej.
Mówił o tym Jan Chrzciciel, mobilizujący do nawrócenia, człowiek pustyni, czyli ascezy, postu, ciszy, wyrzeczenia. Drugą, łagodniejszą, adwentową postacią jest Maryja niosąca pod sercem Zbawiciela. Obraz brzemiennej Dziewicy biegnącej przez góry na spotkanie Elżbiety, by dzielić się z nią wiarą, radością i służyć jej pomocą, jest kwintesencją Adwentu, czasu nadziei. Maryja jest obrazem Kościoła niosącego Jezusa przez pokolenia. Chrystus nie spadł z nieba, ale narodził się z ciała Maryi. Analogicznie nikt z nas nie spotka dziś Jezusa bez Kościoła, Ciała Chrystusa. Spotkanie ze Zbawicielem jest możliwe tylko przez pośrednictwo Kościoła, który – jak Maryja – idzie ku nam, aby Go nam podarować.
 
 
 


III NIEDZIELA ADWENTU

„Cóż mamy czynić?”. O co właściwie pytali ci ludzie? Czy nie wiedzieli, co mają robić jako celnicy czy jako żołnierze?

Chodzi o powinność. Człowiek czuje, że jest coś takiego, co po prostu powinien zrobić, by zachować się jak człowiek. Poczucie powinności rodzi się w spotkaniu z drugim człowiekiem i z Bogiem, rodzi się często z powodu zaniedbania, pustki, jałowości życia. Jest to głos prawidłowo działającego sumienia. Doświadczenie moralnego obowiązku jest podstawowym ludzkim przeżyciem. Człowiek odpowiedzialny za siebie i za innych słyszy to pytanie: co mam robić, aby było dobrze. Czy to, co robię, jest tym, co powinienem robić? Adwent to czas budzenia sumienia. Stawiania tych pytań. Na ostrzu noża.
 
 
 
 
 

II NIEDZIELA ADWENTU

„Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara…” 

Po co ta wyliczanka władców, począwszy od rzymskiego Cezara, a skończywszy na kapłanach świątyni jerozolimskiej? Po pierwsze – po to, by historię zbawienia osadzić w realiach historycznych. Bóg nie działa w zaświatach, ale w konkretnych okolicznościach, a więc także tu i teraz. Po drugie – po to, by pokazać, że Bóg sprawuje władzę nad światem w inny sposób niż politycy. Sam wybiera ludzi, do których kieruje słowo posłannictwa. Prorocy nieraz bywali w konflikcie z władzą, ponieważ są zawsze znakiem władzy większej, nie z tego świata. Głos Boga bardziej słychać na pustyni niż na salonach władców. Adwent przeżywamy w czasie potężnych niepokojów. Putin, Obama, Hollande i inni przeminą, tak jak przeminęli Tyberiusz, Piłat czy Herod. A słowo Boże jest wciąż kierowane do człowieka. Słychać go na pustyni, czyli daleko od zgiełku polityki i mediów. Adwent jest zaproszeniem, by taką „swoją” pustynię odnaleźć.