"Dopóki żyje na świecie choćby jeden człowiek, który nie zna Jezusa Chrystusa nie wolno Ci spocząć" bł. Franciszek od Krzyża, Założyciel Salwatorianów

niedziela

XXII NIEDZIELA ZWYKŁA

„Zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali”. Kiedy Pan Bóg przygląda się nam, zapewne także widzi podobne „gierki”. Duch rywalizacji, walka o swoje, przepychanie się łokciami, życie jako bitwa o lepsze miejsce przy… stole. Ile w naszych środowiskach, firmach, rodzinach walki o to, by potwierdzić swoją wartość przez zewnętrzne oznaki władzy, bogactwa, prestiżu? Także w Kościele! To normalne, że szukamy swojego miejsca w życiu. Co więcej, nie ma w tym nic złego, że chcemy dla siebie tego, co najlepsze. Sęk w tym, że sami nie wiemy, co jest dla nas najlepsze. Nie jest bowiem wcale tak, że jest to na przykład miejsce pierwsze. Warto przyjrzeć się swoim wyborom, swojej rywalizacji… Kogo traktuję jako zagrożenie? Co chcę sobie i światu udowodnić?


 
 

XXI NIEDZIELA ZWYKŁA

Chrystus grzecznie, ale stanowczo zwraca nam uwagę, że mamy się skoncentrować na chwili obecnej, na trosce o własne zbawienie.

„Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”. To pytanie niepokoiło w czasach Jezusa. I nas niepokoją podobne pytania. Pytamy o możliwość zbawienia niewierzących lub ludzi innych religii. Pytamy, czy możliwe jest to, że ktoś zostanie w piekle na zawsze oddzielony od Boga. Wsłuchajmy się zatem w odpowiedź Jezusa. „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi”. Chrystus nie wchodzi w dywagacje co do liczby zbawionych. Grzecznie, ale stanowczo zwraca nam uwagę, że mamy się skoncentrować na chwili obecnej, na trosce o własne zbawienie. Mamy szukać drzwi, przez które można wejść na ucztę zbawionych. Te drzwi są otwarte dla wszystkich, ale brama jest wąska, czyli są postawione pewne wymagania. Grecki czasownik agonidzesthe („usiłujcie”) oznacza dosłownie walkę, zawody sportowe. Zbawienie jest więc z jednej strony darem Boga („drzwi”), ale także wymaga decyzji człowieka i jego wysiłku („usiłujcie wejść”).

 
 
 

XX NIEDZIELA ZWYKŁA

„Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął”. Aby zrozumieć te słowa, trzeba sięgnąć do wypowiedzi Jana Chrzciciela, który zapowiadając nadejście Mesjasza, mówi: „On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3,16). W opisie zesłania Ducha Świętego ogień jest jednym z Jego symboli. W scenie powołania Mojżesza symbolem Bożej obecności jest płonący krzew. Ogień jest więc jednym z symboli odnoszących się do samego Boga. Jego miłość płonie i chce zapalić cały świat. Ogień ma także znaczenie oczyszczające, pozwala odróżnić podróbkę od tego, co jest czystym złotem. Przy ołtarzu w kościele płoną świece. To znak Boga, który przychodzi po to, by zapalić nasze serca, oczyścić z tego, co w nas grzeszne, tandetne, udawane. Chrystus pragnie nas przebóstwić, jak mówi wschodnia teologia. Człowiek ma zapłonąć Bogiem, czyli przejść przez oczyszczenie serca i dojść do głębokiego zjednoczenia. Nie oznacza to „rozpłynięcia się” w Bogu. Przeciwnie – chodzi o odnalezienie siebie w Bogu i upodobnienie się do Niego.
 
 
 

XIX NIEDZIELA ZWYKŁA

Nasza wiara nie ma się opierać na zewnętrznych oznakach mocy. To nie z wielkich liczb płynie nasza siła, ale z Boga.

„Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo”. Kościół w wielu miejscach świata jest „małą trzódką”. Nieraz patrzymy z niepokojem na słabe statystyki praktyk religijnych. To normalne, że spadające liczby osób praktykujących są sygnałem alarmowym dla Kościoła, ale Jezus przestrzega nas przed wpadaniem w panikę. Lęk jest złym doradcą. Nasza wiara nie ma się opierać na zewnętrznych oznakach mocy. To nie z wielkich liczb płynie nasza siła, ale z Boga. Jezus chce, byśmy sercem zawsze czuli, gdzie jest nasz największy skarb. Niezależnie od tego, czy jest nas dużo, czy mało. Nawet „mała trzódka” pozostaje bowiem znakiem czegoś największego, jest znakiem Boga-Miłości i Jego królestwa. Jest zaczynem przemiany całego świata.